poniedziałek, 8 października 2018

O borze szumiący- zostanę mamą!

Myślę, że nie ma kobiety, która ujrzawszy dwie kreski na teście ciążowym nie jest w szoku. Niezależnie od tego czy dziecko jest planowane, wpadkowe czy "będzie to będzie". Dziś chciałabym z przymrużeniem oka opowiedzieć Wam moją historię.

Ja jak większość z Was po prostu oszalałam. Ale tak serio padło mi na głowę. Nie wiedziałam co zrobić najpierw, więc wpisałam w google frazę: "Obliczanie terminu porodu kalkulator". Ok, dowiedziałam się, że przewidywaną datą przyjścia na świat mojego dziecka jest 6.10. Fajnie. W sumie nie wiedziałam jak mam postępować, żyłam wtedy w Anglii a ich opieka nad ciężarną znacznie się różni od naszej więc postanowiłam znów zapytać wujka Google co mam zrobić. Serio! 
Później w sumie tak sobie siedziałam na kanapie i z jednej strony byłam w niesamowitym szoku, a z drugiej- niesamowicie szczęśliwa. 

Jak już ochłonęłam no to co- zakupy!
Dzięki o mój wtedy niemężu, że panowałeś nade mną, bo kupiłabym wszystko.
Wydawało mi się, że ten kosz na pieluchy to jest taki super! Pościel koniecznie z jakiejś najdroższej strony, poduszka do karmienia, specjalne spodnie dla mnie i już najlepiej laktator. Potrzebowałam tego wszystkiego najlepiej już, natychmiast! Z każdych zakupów wracałam z nowym ubrankiem, unisex oczywiście choć byłam pewna, że będę miała córkę. Mam syna ;). 

Koniecznie musiałam też natychmiast kupić książki o ciąży. Dużo książek no i gazet. Teraz muszę się przyznać szczerze, że żadnej z tych rzeczy nie przeczytałam do końca. Dlaczego?
Bo wszystko googlowałam! 
Ha! Każdej mamie dawałam rady: "NIE SZUKAJ W NECIE!!!!" a sama siedziałam i czytałam, czytałam, czytałam.

Dowiedziałam się wiele, czasem aż chyba za. Wiedziałam kiedy, gdzie i jak rozrasta się moja macica, dlaczego popuszczam i co pomoże mi na zgagę. Z przykrością stwierdzam, że nic nie pomagało.

Cały ten szał przeszedł mi w momencie kiedy mój cały świat zaczęły przesłaniać wymioty. Cały czas, cały dzień i noc. Nie mogłam się nawet napić wody. Zapomnij kochana o swoich ulubionych M&M's! Niestety u mnie ten objaw był tak nasilony, że nie mam rady jak się go pozbyć, sorki.

Jak już mi przeszło to zaczęły się zachcianki. Jadłam bardzo dużo winogrona, arbuza, M&M'sów, sałątki śmietanowo-pomidorowej najlepiej z całą cebulą. Ale chyba najgorsze, najstraszniejsze "danie" wspominaną przez mojego męża do dziś to hot-dog. Myślicie sobie- no i co to takiego specjalnego? A no właśnie był superspecjalny! Kupiłam najpodlejsze bułki w sklepie na rogu, te oczywiście specjalne z dziurką, do tego parówki, majonez, ketchup i... surówkę colesław.
Tak kochane moje. Wymieszałam to wszystko skrzętnie, wsunęłam takie dwa i byłam chyba najbardziej zadowoloną ciężarną na świecie. W każdym razie na pewno nie fit-ciężarną ;).


Kochane kobietki i może nie tylko!
Tym postem chciałabym rozpocząć moją blogerską przygodę.Zachęcam Was do obserwowania (of course) bo będzie tu sporo śmiechu! Mam raczej lajtowe podejście więc wszystkich bez kija zapraszam serdecznie :).

0 komentarze:

Prześlij komentarz